Nieznajomośc prawa szkodzi
... i kosztuje
Działka, na której zbudujemy nasz domek, została przez nas nabyta od pani, która w 2001 roku kupiła ją jako lokatę kapitału. Działka powstała z dużego pola, które podzielono na poszczególne działki budowlane, do których dojazd jest przez drogę prywatną, też stanowiąca osobną działkę. W księdze wieczystej naszej działki, jak i w akcie notarialnym, jest zapis o służebności gruntowej tejże drogi prywatnej, której właścicielem jest wciąż pierwotny właściciel całego pola, zapewniony jest przejazd i przejście dla każdoczesnego właściciela. Sprawdziliśmy to przed zakupem, w akt notarialny zostało wpisany i myśleliśmy, że wszystko jest ok.
A tu zonk...
Okazało się, że zapis taki nie zabezpiecza naszych wszystkich potrzeb, żeby podłączyć się do wodociągu, który zbudowali sąsiedzi już korzystający z tejże drogi, czy ją rozkopać, czy zbudować kanalizację czy gazociąg, musimy mieć zgodę pierwotnego właściciela, który okazał się "przedsiębiorczym" i za zgodę na pełne korzystanie z drogi zażyczył sobie 2 tys zł
Tak więc czeka nas wizyta u notariusza, żeby dokonać stosownej umowy, utargowałem tyle, że pan zapłaci z tych 2 tysiaków koszty notarialne. Zamierzam dopisać jeszcze w tej umowie, że jest to opłata jednorazowa za korzystanie z tej drogi dla każdoczesnego właściciela drogi, żeby zabezpieczyć się przed nowymi niespodziankami. O sprawie dowiedziałem się w sobotę rano, od sąsiada, który już zapłacił, lekko się wkurzyłem i spędziłem sobotę siedząc w internecie i czytając wszystko co się da nt. służebności, powiedział mi też gdzie szukać właściciela drogi. Wieczorem uzbrojony w wiedzę rozmawiałem z tym cwaniakiem, w tym tygodniu spotykamy sie u notariusza, zapłacimy bez szemrania żeby gość się nie rozmyślił
I tutaj nasuwa mi sie dygresja - kurcze, jak ludzie domu budowali gdy nie było Internetu?
Pozytywnym jest to, że facet obiecał, że w poniedziałek pójdzie do starostwa i podpisze kwitek, że odebrał informację o wszczętej przez nas procedurze uzyskania pozwolenia na budowę. Okazało się, że gdybyśmy dalej czekali na to, jak odbierze polecony na poczcie to byśmy długo czekali, Gość nie przebywa w ogóle w miejscu zameldowania.
Myślę, że gdy juz odbierzemy pozwolenie, a potem dziennik budowy, to już będzie to połowa drogi do zamieszkania we własnym domku
Acha, jeszcze jeden wydatek, ponieważ sąsiedzi wybudowali wodociąg za swoją kasę, to jeszcze pęknie 3 tysiaki w ramach zwrotu tych kosztów.